-->

 


SŁOWA UCZONYCH I DOŚWIADCZONYCH
...NICZYM NAMIASTKA WIEDZY TAJEMNEJ


FRAGMENTY SPECJALISTYCZNYCH OPRACOWAŃ

...CZYLI ELEMENTARZ... nie każdego PSYCHOLOGA...


 


 

FENOMENOLOGICZNIE
Antoni Kępiński, Schizofrenia

Urojenia miłości i wolności


"W urojeniach miłości spełnia się pragnienie, by być kochanym. Chorej (częściej spotyka się te urojenia u kobiet) wydaje się, że jest przedmiotem gorącej miłości i uwielbienia. Każde słowo czy gest, choćby najobojętniejsze, odczytuje ona jako wyraz uczucia ze strony rzekomego ukochanego. (...) Elementem istotnym w urojeniach tego typu jest spełnienie własnego pragnienia. Projekcja urojeniowa polega tu na rzutowaniu swego marzenia w świat rzeczywisty. Jest to krok dalej od marzenia na jawie. (...) Miłość schizofreniczna jest miłością absolutu – idealnej kobiety, Boga, ludzkości, idei. (...) chory na schizofrenię jest w swym życiu często pozbawiony miłości (“schizofrenogenna" matka, pustka uczuciowa w dzieciństwie, trudności w nawiązaniu kontaktów zabawowych, a później erotycznych, nieśmiałość itd.); potrzeba miłości jest u niego tym większa, im większe są trudności w jej znalezieniu. Podobnie jak radość, tak i miłość staje się “nieziemska", czysta, idealna. W odczuciu chorego wszelki kontakt z rzeczywistością ją bruka. Złączenie seksualne, zamiast być jej spełnieniem, staje się jej zniszczeniem; im dalej oscyluje ona od rzeczywistości, tym pełniej rozkwita. W poszukiwaniu miłości kontakt z rzeczywistością nabiera znaku ujemnego, a oderwanie od rzeczywistości – znaku dodatniego. Pierwszy ją niszczy, a drugi wzmacnia. Patrząc pod tym kątem na schizofrenię, można by ją uznać za wielkie spełnienie miłości, której chory był w ciągu swego życia pozbawiony, a która odsłania mu się w chorobie, w świecie rzeczywistym dla niego, choć nierealnym dla otoczenia. W tym odsłonięciu nabiera ona niezwykłej siły, której w życiu normalnym doznać nie można, gdyż siła uczucia słabnie, zderzając się z rzeczywistością. Miłość w schizofrenii idzie w parze z autyzmem. Kontakt z rzeczywistością jest tylko źródłem cierpienia, a spełnienie miłości dać może tylko świat nierzeczywisty, który pod samym tylko wpływem uczucia przemienia się w rzeczywisty (rzeczywistość psychotyczna). (...) Niejednokrotnie pierwszym sygnałem choroby psychicznej w schizofrenii jest gwałtowna zmiana postaw uczuciowych wobec najbliższego otoczenia.(...) Ta zasadnicza zmiana postawy uczuciowej jest nieraz pierwszym i głównym objawem schizofrenicznej zmiany. Stosunek uczuciowy do rodziców, a zwłaszcza do matki, staje się punktem centralnym przeżyć chorego. Wyrzuca on im ich oziębłość, brak troski, trzymanie go kurczowo przy sobie. Niekiedy stosunek do rodziców staje się jaskrawo symbiotyczny, chory boi się bez nich poruszyć, stale jest z nimi razem, zawsze pyta ich o zdanie, przy tym jednak ma jakby “pod spodem" wrogie lub silnie ambiwalentne do nich nastawienie. Niekiedy obraz rodziców pod wpływem silnych uczuć ulega patologicznemu przekształceniu. Chory nagle widzi ich “prawdziwą" twarz, z życzliwych i dobrych stają się oni wrogami, prześladowcami, chcą chorego zniszczyć, złamać jego życie, zrobić z niego “wariata", otruć lekarstwami itp. W wypadku gdy chory jest żonaty, taka zmiana znaku nastawień uczuciowych może być skierowana do partnera seksualnego; czasem leży ona u podstaw schizofrenicznych urojeń zazdrości. (...) Analizując okres życia przed wybuchem schizofrenii, odnosi się nieraz wrażenie, że chorzy ci byli jakby skrępowani, że nie czuli się swobodnie, że już wcześniej odczuwali ciężar maski. Wolność ich rozgrywała się głównie w świecie fantazji; rzeczywistość była dla nich często trudna do zniesienia, chętnie by od niej uciekli (...). Czuli, że “w środku" są inni niż na zewnątrz. Ta sprzeczność często im doskwierała. Wybuch psychozy jest jakby pęknięciem tej zewnętrznej warstwy, która wytworzyła się na skutek wymagań życia i która choremu nieraz dokuczała. Dlatego często w czasie wybuchu psychozy chory ma wrażenie, że odsłoniła mu się prawda o nim samym i o otaczającym świecie. (...) Wybuch psychozy jest jakby zrywem do wolności."



PSYCHODYNAMICZNIE
Maria Sokolik, Psychoanaliza i Ja
Kliniczna problematyka poczucia tożsamości

Miłość i wolność, a tożsamość


"W literaturze wymienia się kilka aspektów poczucia tożsamości. Podstawowe to: 1) poczucie odrębności od otoczenia; 2) poczucie ciągłości własnego „ja” pomimo upływu czasu i zmian, jakie w człowieku zaszły; 3) poczucie wewnętrznej spójności; 4) poczucie posiadania wewnętrznej treści. Czym jest poczucie odrębności, widać na przykładzie osób, które mają wrażenie, że nikną, rozpływają się. Brak poczucia ciągłości własnej osoby występuje u tych, którzy czują, że stali się kimś zupełnie innym niż byli dotychczas. Brak poczucia wewnętrznej spójności ma miejsce w przypadkach „rozbicia” ja, gdy np. podmiot ma poczucie, że wszedł w niego ktoś inny. Z brakiem poczucia posiadania wewnętrznej treści spotykamy się u osób, które mają skrajne poczucie pustki wewnętrznej, braku motywów, postaw i uczuć. (...) Poczucie odrębności od otoczenia to zdolność do rozróżniania tego, co przynależne i nieprzynależne do „ja” w sensie fizycznym i psychicznym. Poczucie odrębności w sensie fizycznym to poczucie granic własnego ciała. Poczucie odrębności w sensie psychicznym to zdolność do odróżniania własnej fantazji od rzeczywistości, własnych potrzeb i emocji od potrzeb i emocji innych osób, swoich poglądów od poglądów otoczenia itp. Zdolność do utrzymywania poczucia odrębności, doświadczania go bez obaw, jest osiągnięciem rozwoju. Są jednak osoby, które rozwinęły się w ten sposób, że w ich osobowości powstał stały konflikt dotyczący tego poczucia. Osoby te, z jednej strony pragną osiągnąć niezależną egzystencję psychiczną, z drugiej strony, perspektywa taka wywołuje u nich silne poczucie zagrożenia. (...) Ich emocje i postawy w stosunku do innych ludzi zdeterminowane są ciągle aktualną walką dwóch przeciwstawnych tendencji: pragnienia przeżycia symbiozy i obrony przed tym pragnieniem. (...) Zasadniczym przejawem tendencji symbiotycznych jest przeżywanie połączenia w kontakcie z innymi ludźmi. (...) Gdy jednostka jest w stanie regresji, w pewnym stopniu zatraca ona poczucie swego odrębnego „ja” - swej woli, popędów, potrzeb. Partnera traktuje jako kogoś wielkiego i staje się w swoim poczuciu jego częścią. Czasami też może przeżywać, że sama jest omnipotentną siłą wchłaniającą innych. (...) Ponieważ kontakt z innym człowiekiem konieczny jest do podtrzymania poczucia własnej egzystencji, istnieje silny lęk przed byciem opuszczonym. Osoby te mogą bezustannie obawiać się, że partner odejdzie, że przestanie kochać. Często, co wydaje się paradoksalne, swoim zachowaniem prowokują to, czego się boją. (...) Kontakt z innym człowiekiem służy wprawdzie osobom o silnych tendencjach symbiotycznych do podtrzymywania poczucia egzystencji, ale budzi też obawę przed zatraceniem własnego „ja”. Ludzie ci nie są w stanie przeżyć zbliżenia przy zachowaniu poczucia odrębności. Bliższy kontakt budzi w nich fantazje symbiotyczne, za którymi jednocześnie tęsknią i boją się ich. (...) Nie zawsze partnerem symbiotycznym jest ta sama osoba, która była w dzieciństwie. Rolę tę może odgrywać małżonek, dziecko lub przyjaciel. (...) Związek symbiotyczny jest zazwyczaj źródłem silnej ambiwalencji. Z jednej strony, jednostka pragnie osiągnąć samodzielną egzystencję, przeżywa agresję do partnera symbiotycznego, którego wini za własne uzależnienie. Z drugiej, chce wrócić do wczesnodziecięcego stanu symbiozy, wiążąc z nim nadzieję na zdobycie poczucia bezpieczeństwa. Jest to ciągła walka między dążeniem do separacji, do której podmiot nie jest zdolny, i do symbiozy, stwarzającej niebezpieczeństwo „utraty siebie”. (...) Pragnienia i lęki symbiotyczne rzadko i w niewielkim stopniu są uświadamiane przez podmiot. Osoba będąca w skrajnie symbiotycznym związku zazwyczaj nie zdaje sobie z tego sprawy, a związek ten określa jako wielką miłość. Ucieczkę z kontaktu skłonna jest motywować wadami partnera, a nie własnymi lękami. Zaburzenia poczucia tożsamości można wyjaśnić, odwołując się do zjawiska regresji, i że osoby, u których zaburzenia te występują, pragną przeżycia symbiotycznego połączenia z matką (...) - wynik niepowodzenia dziecka w separacji od matki. (...) Dana osoba ma poczucie posiadania podwójnego "ja": "ja-prawdziwego" i "ja-fałszywego". "Ja-prawdziwe" jest ukryte w obawie przed zniszczeniem przez innych ludzi. Aby ochronić "ja-prawdziwe", rozwijane jest "ja-fałszywe", które ma być używane w celu kontaktowania się z otoczeniem. W rezultacie człowiek przejawia na zewnątrz osobowość, którą odczuwa jako sztuczną, nieautentyczną, jako maskę. (...) Fałszywe „ja” rozwija się u niektórych osób o słabym poczuciu odrębności, w następstwie lęku przed zatraceniem się w kontakcie z drugą osobą, lęku, który jest dla tych osób charakterystyczny. (...) „Ja” fałszywe stanowi obronny typ izolacji, który wytworzył się w kontakcie z groźnym środowiskiem jako produkt niepełnego różnicowania z zagrażającej symbiotycznej fuzji. Jest to szczególny rodzaj autonomii, rozwijający się, gdy symbiotyczne połączenie jest traumatyczne, gdy psychiczna integralność dziecka jest zniszczona przez intruzyjną matkę. (...) Zaburzenie to pełni funkcje obronne i rozwija się u człowieka w wyniku poczucia zagrożenia swej odrębności. Zwraca się uwagę na zaburzenia występujące u matki, które powodują omawiane trudności dziecka. (...) Nieświadome tendencje symbiotyczne mogą więc stanowić istotny czynnik leżący u podłoża zaburzeń poczucia tożsamości. Na znaczenie tendencji symbiotycznych w życiu psychicznym osób cierpiących na poważniejsze zaburzenia poczucia tożsamości wskazują między innymi badania nad schizofrenikami (ludźmi u których jednym z podstawowych przejawów choroby są zaburzenia w sferze poczucia tożsamości). Badania te dostarczyły empirycznego potwierdzenia hipotezy, że u schizofreników występuje silna tendencja do przeżycia symbiotycznego połączenia z matką. (...) Jednostki o tendencjach regresyjnych w zakresie odczuwania swej tożsamości potrzebują wsparcia zewnętrznego dla utrzymania tego poczucia. (...) Choć nie potrafią aktywnie kochać, muszą być kochane, aby zachować poczucie stałego i odrębnego istnienia. Utrata opiekuna może prowadzić u nich do poczucia rozpadu lub zmiany „ja”. Obiekt podtrzymujący poczucie tożsamości nie jest przez nie traktowany jako istota całkowicie odrębna od „ja”, ale raczej jako część „ja”, jako „obiekt, który ma kochać, abym ja był”. Jednostka oczekuje bardzo bliskiego związku z obiektem i  kontroli nad nim tak dużej, jak inni nad częściami własnego ciała."  



SYSTEMOWO
Maria Beisert, Modele działania kobiet
– sprawców wykorzystywania seksualnego w rodzinie

Nauczycielka miłości


"Badania matek-sprawczyń pozwoliły na uporządkowanie przyczyn patologii w pewne połączone ze sobą zbiory. Wszystkie matki otrzymały tę samą diagnozę (osobowość borderline) oraz u wszystkich stwierdzono zaburzenia tożsamości płciowej (pod postacią nieokreślonej orientacji seksualnej). (...) W podobnym kierunku działały zaburzenia spójności osobowości utrudniające orientację matki co do przebiegu granicy między nią a dzieckiem. (...) Do tej grupy należą kobiety, które wykorzystywały nastoletnich chłopców. (...) Kobiety pochodziły z rodzin, w których rodzice nie potrafili dostarczyć dzieciom pozytywnego wzorca relacji między kobietą a mężczyzną. Dziewczęta nie wykształciły ani poczucia wartości własnej kobiecości, ani nie potrafiły bronić swoich granic, ani też nie mogły liczyć na ochronę ze strony nieobecnych (emocjonalnie, a czasami fizycznie) rodziców. Opuszczały rodzinę prokreacji jako ofiary różnego typu wykorzystania (fizycznego, werbalnego, seksualnego, emocjonalnego). Sprawcy tych doświadczeń znajdowali się w rodzinie i poza nią. Rodzina nie wyposażyła je w podstawowe umiejętności społeczne potrzebne do nawiązania dojrzałej więzi z mężczyzną. Pobudziła natomiast pragnienie doznawania oparcia, bycia kochaną i zaspokojoną seksualnie. Kobiety takie oczekiwały, że mężczyzna  wyjdzie na przeciw ich pragnieniom emocjonalnym i seksualnym, będzie obdarzał je uczuciem, bezwarunkowo akceptował. Oczekiwały przywiązania, zainteresowania i zapewnienia bezpieczeństwa. Nie trudno zauważyć, że oczekiwania te, z jednej strony, miały rozwojowy charakter, z drugiej zaś ich nadmierność była efektem i wyrazem braku więzi z rodzicami. Ze względu na to mogły stanowić poważne obciążenie dla dorosłego partnera. Zderzenie rozbudzonych potrzeb z brakiem umiejętności przydatnych do ich wyrażania i zaspokajania doprowadziło do niepowodzeń w kontaktach z mężczyznami. Kobiety zakładały rodziny, ale ich związki z mężczyznami nie były trwałe. Stąd poszukiwanie odpowiedniego, zastępczego obiektu. Obiekt ten był tak dobrany, by mógł zaspokoić potrzebę bliskości i więzi (odpowiedzieć na zaburzony rozwój emocjonalny) i jednocześnie w bezpieczny sposób doprowadzić do zaspokojenia seksualnego (zrekompensować zaburzony rozwój seksualny). Nic więc dziwnego, że ofiarą kobiety stawał się nastoletni chłopak. Cechy funkcjonowania seksualnego i emocjonalnego chłopca w okresie dorastania stanowią „dobrą” pożywkę dla rozwoju zależnościowego związku seksualnego między nastolatkiem a dorosłą kobietą. Dorastanie to czas wysokich napięć seksualnych u chłopców i czas, w którym normy społeczne ograniczają rygorystycznie wszelką ekspresję seksualną. Kobiety z opisywanej grupy sprawców liczyły się (w sposób mniej lub bardziej świadomy) z tymi prawidłowościami, inicjując kontakty seksualne z nieletnimi. Uważały je za rodzaj eksperymentu, który nieletni partner przyjmuje z radością i wdzięcznością. Kobiety miały poczucie własnej uprzejmości wobec chłopca, bo obdarzały go zakazanymi przyjemnościami i były przewodniczkami w nieznanym świecie. Nawiązywały i utrzymywały relację, która – w ich mniemaniu – była oparta na podobieństwie potrzeb, dobrowolności (chłopcy sami zabiegali o utrzymanie związku) i wzajemnym przywiązaniu. (...) Wykorzystanie seksualne zapewniło sprawcy-kobiecie zastępcze zaspokajanie potrzeby seksualnej i potrzeby bliskości, bez świadomości szkód, jakie ten sposób działania przynosił ofierze i sprawcy."



   

DIL BANSHEE STORY
DIL BANSHEE STORY