DO: MAGDALENY H.
29 grudnia 2004, 00:59:10
Więc
dziecko wychowywane bezstresowo dla otoczenia jest niegrzeczne, ale tak
naprawdę nie jest ono niegrzeczne, tylko eksperymentuje, ile mu wolno.
Dlatego ja nie
stresowałam mojego dziecka wychowaniem bezstresowym, tylko je
tresowałam.
Z ograniczoną ilością wyborów wyjść z trudnych sytuacji, żeby mniej
więcej wiedziało, jakie ma opcje i co będzie. Szczerze mówiąc, działa
to na razie dość dobrze. Jak Janek ma karę i wie za co, to ani słowem
nie piśnie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
9 marca 2004, 00:25:12
Powinnam zacząć się rozglądać za nowym
zawodem. (...) Po
prostu mam kontrolowaną depresję. A jeszcze byłam dziś na
szkoleniu dla nauczycieli "SZtuka motywacji". Inteligentny prowadzący
zamknąłby całą treść w godzinę albo mniej, ale nie - cztery godziny -
"bo musimy się bawić koniecznie". na samym początku pani powiedziała,
żebyśmy się przedstawili, i przy swoim imieniu dodali jakieś
zwierzątko, które wyobraża sposób, w jaki motywujemy ucznia. Początkowo
trochę mnie zatkało. Potem mnie rozbroili ludzie (nauczyciele) swoimi
tekstami: lisek, osiołek, małpka, wielbłąd itd. Moje skojarznie na mnie samą
jest proste: stara cholera. Ale to nie jest zwierzątko.
Powiedziałam jej (pani prowadzącej): przyczajony tygrys, ukryty
smok. Nie widziałam tego filmu, ale to właśnie we mnie siedzi.
Trzeba się trzymać mocno, żeby ich nie rozszarpać. Dziwne, że
nauczycielem może być każdy.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
17 sierpnia 2006, 22:51:34
A
u nas nic nowego, życie rodzinne jakoś się toczy. Ostatnio albo mam migrenę, albo robię
zakupy do szkoły, albo piszę dla mamy awans zawodowy, albo mam migrenę.
Podejrzewam, że to wszystko jakoś się łączy. Myślę o mojej pracy i
wiem, że najbardziej stresujący jest dla mnie hałas agresywny.
Nie taki nawet, jak na dużej przerwie, bo do tego można przywyknąć i
nawet się z niego psychnicznie wyłączyć, tylko taki upierdliwy hałas
jak brzęczący komar, gdy ciągle ktoś coś chce, ktoś przerywa o byle
pierdołę, ktoś nie słucha poleceń i każe sobie osobno tłumaczyć, bo
wcześniej nie słuchał. Podejrzewam, że Ty masz tak w pracy na co dzień.
Ale na ogół rozmawiasz z pojedynczymi osobami – i nie musisz ich
niczego nauczyć.
Po czymś takim potrzebuję jedynie ciszy, a od hałasu ja się robię chora
- i agresywna. I boję się, że moje dzieci na tym ucierpią.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
8 lutego 2007, 01:23:02
Ja też jestem dziwakiem i to
od kiedy pamiętam i co więcej, prawie nigdy mi to nie przeszkadza, co
najwyżej daje do myślenia, bo taki styl życia może być albo zupełnie
nieświadomy (i to mają wariaci) albo zupełnie świadomy, nie da się na
pół gwizdka, moim zdaniem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
28 lutego 2008, 01:51:51
Doświadczam w szkole uczuć
ambiwalentych.
Przeróżnych, z przeróżnych dziedzin. Generalnie załamanie
i stan
przeddepresyjny, czasem już depresyjny, często straszny gniew albo
dziką złość (to nie jest to samo), ale czasem wszystko mnie
rozśmiesza.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11 marca 2008, 02:15:22
Z powodu szkoły miałam dziś wielki
kryzys osobowości.
Cholera mnie bierze, oraz szlag mnie trafia, że ta szkoła tak za
człówiekiem idzie do domu. To jest tylko moja praca, ale -
gdy idę do sklepu, spotykam uczniów i ich rodziców. W kościele i na
spacerze. A nawet nie wychodząc z domu.(...) I chcą wiedzieć o mnie
wszystko. Jak idę na spacer z
mężem to się interesują,
a jak idę sama, to się martwią, że sama.(...)
Niestety, w przeciwieństwie do wielu zawodów, gdzie można zachować
równowagę, a może tak tylko się wydaje komuś, kto
w nich nie siedzie, tu codzienność jest bardzo specyficzna.
A codzienność to są spotkania. Nikt nie jest sam. Spotykamy ludzi i oni
oddziaływują (choć nie zawsze) na nasze stany emocjonalne. I to jest
właśnie mój problem.(...)
I ta
codzienność, te spotkania, to są takie punkty tylko.
Ale z nich się składa linia ciągła. Zmuszają mnie ciągle do
zastanawiania się nad sobą. Co robię źle, że wychodzi tak źle. Te
spotkania walą w mój system wartości. Lepiej byłoby go nie mieć.(...) W
sumie to myślę czasem że te całe małżeństwa to przeżytek. Nie, żebym
narzekała na własne, tylko nie wiem, po co mieliby się
żenić ludzie, którzy ledwie się znają, a tak jest coraz częściej i nie
chodzi tylko o dzieci, które ich łączą. Może po prostu ludzie żyją
stereotypami. Małżeństwo kojarzy się z czymś poważanym, z jakimiś
rolami społecznymi, bez tego sami by nie zauważyli, że mają być
(ludzie) odpowiedzialni za siebie i na przykład jeszcze za kogoś. I nie
będzie lepiej w tym względzie, bo społeczeństwo strasznie się
degeneruje.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
12 kwietnia 2008, 02:22:59
W tym tygodniu jestem jakaś
wytrącona z równowagi i to bez żadnego powodu konkretnego, ot,
rzeczywistość... W tym tyogdniu zaliczyłam również super
migrenę trzydniówkę, a wczoraj to już naprawdę myślałam, że umrę. Ale
nie umarłam. Zamiast tego upiekłam ciasto drożdżowe i zrobiłam dwa
torty, no i odszorowałam kuchnię na poziomie cokolwiek poważniejszym
niż żazwyczaj, niestety, jestem
jednak strasznym niechlujem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
30 kwietnia 2008, 00:55:45
Wiesz, jak bardzo nie lubię i jak
bardzo mnie przerażają martwe zwierzęta. A tu po przyjściu
do domu, u samych stóp schodów czekała na mnie myszka z odgryzioną
główką i wyjętym sercem. Zazwyczaj
na taki widok to chciało mi się mdleć, a dziś po raz pierwszy w życiu
miałam inną reakcję. Żal mi się tej myszki zrobiło, takie
miała wzruszające białe nóżki. Więc ją posprzątałam. Cóż. Człowiek się zmienia.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
7 maja 2008, 01:28:12
...jeśli
chodzi o problemy choleryczności. Też mam takie problemy. To znaczy
muszę bardzo dużo wysiłku włożyć, żeby w sytuacjach kryzysowych nie
wybuchnąć z siłą wulkanu, więc jest na ogół bardzo spokojnie, od czasu
do czasu nieco mniej spokojnie, czasami nieco głośniej, ale jeśli
przekroczona zostanie granica, to jest całkowity niekontrolowany wybuch
wściekłości, w trakcie którego mogłabym popełnić chyba każdą zbrodnię w
afekcie i jeżeli wtedy nadal ktoś wchodzi mi w drogę, nie ucieka, nie
przestraszy się, no to potem ma co wspominać... ku przestrodze na
przyszłość. KIedy czuję gdzieś w środku taki straszny gniew, taką
wzbierającą siłę, to sama się jej boję.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
10 lipca 2008, 08:56:40
A
ja napisałam mu tak::)[Wojtkowi]
"Witaj. Już nie jesteś moim uczniem. W związku z tym może ze mnie wyjść i pomachać
ta stara złośliwa wiedźma, która jest sednem mojej natury. Myślę, że w
szkole kultura musi przeważać nad naturą. Ale w życiu to różnie bywa.(...)"
Ale nie odpisuje. I dobrze, bo coś
czuję, że teraz jestem w stanie być o wiele wiele bardziej złośliwa.
Coś się we mnie wyzwala. Może po prostu nie umiem być traktowana w taki
sposób i muszę odreagować.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11 lipca 2008, 11:26:32
Jeżeli odbierasz to jako krótko i chaotycznie, to
znaczy że chyba rzeczywiście
otacza Cię chaos :) do tego świetnie pasuje spirale, a już najbardziej
jak są one też wizualizacją tego, co ma się w głowie. Choć dla mnie
spirala jest symbolem bardzo wielowątkowym, dla mnie oznacza ona czas i
to rozumiany w dwie strony: jako upływający zataczając kręgi, i jako
czas po którym można niejako wrócić do początku, mam tu na myśli nie
tylko archeologię ale przede wszystkim zrozumienie, co jest ważne. Tak
więc zależy, z której strony je rysuję, mogą one mnie naprowadzić na
coś innego. Fakt, że im bardziej są wizualizacją chaosu we mnie, tym
bardziej uspokaja mnie ich widok.
...im więcej jest to
wizualizacja tego chaosu, ktory mam w sobie, tym lepiej się czuję w ich
towarzystwie... w swojskim towarzystwie :)
(...) Wojtkiem nie zamierzam się przejmować. Piotrowi nie
napiszę raczej, jak dogadałam Wojtkowi, bo nie chcę stać się przyczyną
jakiegoś dystansu między braćmi. Cała ta sprawa mnie śmieszy i irytuje.
Bo wiesz, myślisz, że kogoś znasz...
a zresztą, mam to gdzieś. Niech on się boi. Wojtek. Na drugi raz nie będzie mnie
traktował w ten sposób. Ludzie myślą, że jak jestem miła, to jestem
miła naprawdę :) co za błąd.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
27 lipca 2008, 00:44:51
Tak
więc raczej boję się przyszłości. Myślę, że może ją oswoję, zamieniając
na nieustającą teraźniejszość. Wszelkie
marzenia, jak mogloby być, jak zawsze, mogą tylko ucierpieć w
konfrontacji z rzeczywistością. I właśnie dlatego nie
buduję mojej nadziei na przyszłości. Staram się doceniać to, co
mam - a mam niemało. Nawet jesli na co dzień czasem przeważą
zniecierpliwienie i zniechęcenie, cały czas wiem, że tu i teraz - mam
najwięcej. Że mam się z tego cieszyć teraz, a nie odkładać na później.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
23 sierpnia 2008, 22:46:00
Moja mama mówi, że każdy
człówiek jest dziwny dla innych. Jest to jedno z niewielu jej
twierdzeń, z którym mogę się naprawdę zgodzić.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
25 sierpnia 2008, 00:14:34
Od kiedy
wróciliśmy, mama i Sławek próbują zachowywać się poprawnie i rozmawiają
ze sobą. Mimo pewnego zgrzytu zaraz na początku. Zauważyłam po
przyjeździe, że moja ukochana brzózka ma urżnięty czubek. Mama i Tomek
obcięli ją, podobno podczas burzy, podobno sprawiała zagrożenie, bo jej
gałązki tańczyły po przewodach, po kablu i było niebezpieczeńśtwo
pożaru. Być może tak było. A może tylko wykorzystali okazję, że
jesteśmy daleko. W każdym razie odczułam to jako wielką przykrość, bo
to jest moje ulubione drzewo i miałam nadzieję, że nikt jej nie
wykastruje tak jak z modrzewiem się to stało. Nawet jeśli będzie ładna,
jeśli się uda doprowadzić ją do jakiegoś "parkowego" wyglądu, to już
nie będzie wolnym drzewem. Wiem. To jest dorabianie filozofii na siłę.
Ale jest mi przykro i muszę nad tym panować, a wtedy rodzi się
rozgoryczenie. Takie
codzienne zaskoczenia powodują, że człowiek musi ciągle robić sobie
remanent w zasadach i pytać, co jest ważne. Robić awanturę, czy nie
robić ? Brzózka czy mama ? I tak dalej. Codziennie pytać, kim jestem,
do czego zmierzam, po co coś robię. Cholernie rzadko można uzyskać
satysfakcję z siebie samego. Coraz gorzej mi to wychodzi.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
16 września 2008, 12:48:49
PRaca
w szkole nie jest tym co kocham, ale nadal nic innego nie wymyśliłam,
ciekawa jestem kiedy to nastąpi ? - ale przynajmniej mam wakacje i
ferie i parę wolnych dni w roku. Tym trzeba się pocieszać. Jestem coraz większym
outsiderem, nie mam z kim normalnie pogadać w szkole, nie robię więc
tego.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
18 września 2008, 00:00:16
Nie
wiem, jak to się dzieje, ale ostatnio każdy dzień jest tak bardzo pełen
treści. Odczuwam każdą upływającą godzinę. Wszystko jest intensywne, na
nic nie mam czasu. A jak mam czas, to nie mam siły, też tak bywa.
LUdzie wokół mnie, koleżanki z pracy, dziwią się w piątek, że już
piątek, a w ogóle to odliczają dni do pierwszego dodatkowego wolnego
typu dzień nauczyciela. A ja mam na odwrót. Każdy dzień jest światem, tak
dalece, że czas za rok wydaje mi się odległy o lata świetlne, a
np za 3 lata - to już jest s-f. Ciekawe, czy ta intensywność pozwoli mi
cieszyć się tym czasem lepiej, czy tylko szybciej się zestarzeję ?
No i
przez to wszystko, znów adrenalina zaczyna zastępować jedzenie. To
znaczy jestem głódna ale nie mam apetytu.
Mogę jeść i jem, ale gdy mam w kuchni ciszę i jest pusto.
W obrębie tego toleruję Janka siedzącego obok i czytającego swoją
książkę. Ale już nic więcej.
DO: PIOTRA T.
4 grudnia 2007, 13:25:01
Jestem straszną choleryczką,
tylko... na odwyku. POstanowiłam sobie nie pozwalać. Nie czynić
spustoszenia wokół siebie. Jak na razie na siłę woli na
mam co narzekać.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
13 lutego 2008, 00:19:49
Mam wrażenie, że
ten mój ostatni list
podykował mój mimo wszystko dość choleryczny temperament. Ja nigdy się
nie obrażam, ale gniew czasami mnie ponosi. Lubię Twoje
listy. Brakuje mi czegoś, gdy ich nie ma. (...) Zawsze różniłam się od
rówieśników i znosiłam to dobrze. Z inności czy dziwności można zrobić
dobrą broń - na pewnym etapie można sobie pozwolić na wiele, bo
otoczenie już się przyzwyczaiło, że ma oto przed sobą dziwaka.
(...) Czy sądzisz, że coś w rodzaju magii może się zdarzyć w naszej
zwykłej rzeczywistości ?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
24 kwietnia 2008, 16:08:23
Minęło już wiele godzin od lekcji wosu z moją klasą a
ja nadal jestem
rozwalona psychicznie. Pani dyrektor widząc w jakim jestem
stanie (rozmawiając z
Tobą byłam w miarę spokojna ale przechodząc obok nich już mnie
wściekłość ogarnia) rzuciła hasło, że może wolałabym nie
mieć wychowawstwa w przyszłym roku? (...) Pracując z ludźmi, wiem, że
częścią moich zajęć są różne interakcje. Ale za dużo mnie to kosztuje
emocji, energii, zdrowia. Akurat ta klasa. Przecież to nie
moja wina, że dyrektor powołał taki skład w 1e. Myślę, żę wystarczająco
często o tym mówiłam i pisałam, nie chcę więcej, bo aż się trzęsę ze
zdenerwowania. (...) Myślę, że tak naprawdę mimo
zmęczenia, rozgoryczenia i tego, że cały czas mam ochotę po
prostu się rozpłakać (a to niedobrze, bo w normalnych warunkach
emocjonalnych miałabym raczej ochotę z przeproszeniem dupnąć tym
wszystkim).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1 maja 2008, 00:22:35
Dzisiaj zszokowałam uczniów podczas lekcji. Uczennica
nagle zaczęła wrzeszczeć, bo pod ławką był pająk - pajączek - który
nagle wspiął się na nią. Najbliżej siedzący koledzy albo się odsuwali,
albo rechotali, a ci najodważniejsi zabierali się do zlikwidowania
problemu bezpośrednio na niej. Po prostu podeszłam, wzięłam w ręce tego pająka,
wystawiłam go przez otwarte okno parteru, dmuchnęłam i już go nie było.
Cisza, jaka zapadła w klasie, była taka, jak bym go co najmniej zjadła.
Generalnie zawsze
wynosiłam pająki w czymś, nie w rękach, ale ten był
milutki i żal mi go było, zareagowałam instynktownie. Tak się jakoś zmieniam
ostatnio. Najpierw ta myszka, teraz ten pająk. No nie wiem, czy to
dobrze, ale co tam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
7 maja 2008, 02:23:52
Dobrze
to wiesz, że bycie "nienormalnym" daje nie tylko same minusy, bo
poszerza margines swobody, jak ludzie się przyzwyczają, to ich już byle
co nie bulwersuje. A po drugie, jak piszesz, że w Twoim
wieku pewnych rzeczy nie wypada, to co ja mam powiedzieć? Mam dołączyć listę rzeczy,
których mi nie wypada, a jednak to robię ? (i żyję... :) (glany, ubiór
niekoniecznie stosowny w środowisku nauczycielskim czy niegrzeczne
włosy, upodobanie do "dziwnej" muzyki, gwizdanie na przerwach,
rozmawianie z Tobą, nie mówiąc o mailach, wreszcie cała seria
dziwacznych zachowań i zasad...) Tak więc mogłabym się
obrazić:), gdyby nie to, że po pierwsze ja się nigdy nie obrażam, a po
drugie, potraktuję to jako niezamierzony komplement - że być może czasami zapominasz, ile mam
lat (stąd ta niedypomatyczna, ale sympatyczna wypowiedź),
a zresztą, ja czasami też
zapominam ile mam lat. (...) Dziękuję za życzenia z okazji
Beltaine. No ładnie. Ognia ducha i umysłu. To ja się tak staram, żeby
wyrobić w sobie jakiś umiar i ukrócić spontaniczność, w końcu moje
najgorsze wady to nieopanowanie, niecierpliwość i gniew, a
Ty mi życzysz ognia ? :) Potraktuję to jako inspirację.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
8 lipca 2008, 08:46:39
Odpisałam
Wojtkowi, ale w klimacie plasującym się między dystansem a złośliwością.
Jestem ciekawa, ile czasu trzeba będzie, aby tym razem przemyślał
sobie, czy chce tego więcej. Wiem,
jestem wredna. Ale sam chciał, a ja wcale nie mam słodkiego charakteru.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
|