SŁOWA Z LISTÓW ZAKAZANYCH
...NICZYM SERCA WYRWANE

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
KASOWANE EMAILE SABINY J. DO MAGDALENY H.
FRAGMENTY MATERIAŁÓW DOWODOWYCH UJAWNIONYCH 02.02.2010.
 WNIESIONYCH  DO AKT POSTĘPOWANIA KARNEGO WRAZ Z PISMEM PROCESOWYM Z 13.02.2010.
(SYGN. AKT II K 197/10 - K. 577-608)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie to jest miłością co czujesz, a to co postanawiasz...



WsteczW IMIĘ PRAWDY
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
17 września 2008, 12:39:25
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kochana Madziu.

Już na pewno się zorientowałaś, że bywają PS bez listu. To są listy nieoficjalne. Nie mam siły na oficjalne. No bo nic się nie dzieje.
Jutro jest czwartek. PObiegnę rano na cmentarz. Na krótką godzinkę. Czemu niektóre godziny są krótsze od innych ?
A my moglibyśmy tak spędzić życie na cmentarzu.
(ładne wyrażnie, prawda ?)
(...)
Pójdę do piekła. Nie za miłość, nie za łamanie przykazań (ale na razie ich nie łamię, na razie to tylko Piotrek łamie dziewiąte :) tylko za egoizm.

Ale jeszcze bardziej mnie dręczy aktualna sytuacja na froncie.
Bo Sławek usiłuje się starać. To już nie jest działanie pozorne. On zaczął się starać za mnie, bo ja tego nie robię.
On doskonale wie, czuje i rozumie, że mnie już w ogóle nie zależy na tym małżeństwie, że całą duszą oczekuję wyzwolenia,
że jestem napięta jak przyczajony tygrys, że jestem silna jak ukryty smok, że jestem kimś innym, niż byłam.
Jeszcze pół roku temu cieszyłabym się z tych starań, z myślenia o remoncie,
a jego przytulania by były miłe. A teraz to wszystko wzbudza lęk, że on nigdzie nie chce odejść, skoro planuje inwestycje i działania, że to się będzie ciągło w nieskończoność, a wszelki kontakt, zwykły dotyk, który ze względu na wszystkie poprzednie lata nawet nie jest mi niemiły, wzbudza tylko tęsknotę za kimś innym, by być teraz z kimś innym. Tęsknię, jestem poirytowana, nie umiem utrzymać na wodzy zniechęcenia.

(...)
Czuję, przeczuwam, coś mi mówi „Masz czekać, wszystko się ułoży”. No i naprawdę dobrze, że założyłam program zmian na trzy lata. Tylko że czasem nie mam sił, no i prawie caly czas nie mam cieprliwości na tyle rozkładać tego czekania.

Gdybym nie miała Piotra, gdyby w mojej chorej głowie nie zalęgły się marzenia o tym, by z nim być - bardziej niż teraz
- to pewnie uznałabym, że obecna codzienność, to znaczy np. wczorajsza, jest całkiem miła, i by mi to wystarczyło.

Boję się nadal siebie. Mam takie dni jak dziś.
Boję się walczyć o siebie. No wiesz: potrafiłabym sprostać sytuacji, gdyby Sławek dążył do rozstania. NAwet bym się cieszyła, nawet gdybym żałowała wielu dobrych rzeczy i martwiła się o dzieci. Bo tego pragnę ze wszystkich sił, nie być już
z nim, nie dzielić z nim życia, nie dzielić z nim codzienności. Dzielić ją z kimś innym albo być sama.
Choć prawdę mówiąc boję się czasem być sama, bo w samotności czekają na mnie moje upiory a ja ich jeszcze dobrze nie znam, rzadko jestem sama, i boję się ich bardzo. Różnych szaleństw nienazwanych. Może dlatego byłam ze Sławkiem tyle czasu ? Bo lepsze jest zło znane niż nieznane ? kto wie ?

Ale nie potrafię sprostać sytuacji, że to ja inicjuję zmiany.
Boję się o dzieci, że będą miały żal, boję się odpowiedzialności za Sławka i jego los, który nie będzie różowy i jestem tego pewna, będzie to tylko upadek - gdyby sam chciał odejść, dobrze, ale boję się tam go spychać. Boję się ludzkiego gadania i potępienia, że rozwaliłam rodzinę - boję się tego bo wiem, że to byłby cień, gdybym chciała zacząć życie z kimś innym. Zwłaszcza że ten ktoś jest jaki jest - zbyt młódy.
Nie dla mnie. Ale tak ogólnie.
A to jest zbyt piękne, bym chciała ryzykować, że spadnie na to cień. Wiesz, prawda ?
A równocześnie wiem, że słowa to zbyt mało by wyrazić to,
co czuję. Piotr to wie bez słów, on czuje tak samo.

Ale to jest coraz silniejsze, coraz mocniejsze i pewnego dnia, choć nieprędko, ale w końcu nie wytrzymamy już z daleka od siebie, gdy będziemy musieli być już tylko blisko.
I tylko, jak to teraz przymierzyć do otrzymanej rzeczywistości, żęby nie zrobilo się szare, brzydkie i żeby nikt z nas tego nie załował. To są myśli, które czasem przychodzą. To są moje upiory. Forpoczta.

Czy wiesz, co kiedyś zrobiłam ? Gdy pierwszy raz spotkaliśmy się na cmentarzu ? Zaprowadziłam go i poznałam z moim tatą. POwiedziałam: „tato, to jest Piotrek. Kocham go”.
Mój tata był kimś, kto patrzył na mnie i słuchał mnie, a nie tylko na fajne dziecko, jak moja mama, pedagog z powołania.
(...)
Sabina


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wstecz W IMIĘ PRAWDY
   
DIL BANSHEE STORY
OSTIUM...