SŁOWA
UCZONYCH I DOŚWIADCZONYCH
...NICZYM NAMIASTKA WIEDZY TAJEMNEJ
NA PODSTAWIE
SPECJALISTYCZNYCH OPRACOWAŃ
...CZYLI ELEMENTARZ... nie każdego PSYCHOLOGA...
DUAL UNITY
CZYLI...
W SKÓRZE KANGURA
U
osób z zaburzeniami z
pogranicza nerwicy i psychozy poczucie opuszczenia i niedostatku
miłości jest
przyczyną innego ukierunkowania libido (zdolności do kochania, energii
życiowej) niż u większości neurotyków. Neurotycy – mimo wszystko –
przejawiają
chęć kochania kogoś, choć w formie znacznie zaburzonej. Natomiast u
osób ze
słabszym ego (typowych psychotyków i tych z pogranicza
psychozy) cała
energia ukierunkowana jest na jeden cel: zapewnienie połączenia w jedną
osobę z
obiektem – stworzenie, a może raczej odtworzenie, pierwotnej jedności –
dual
unity. Takie połączenie sprzyja u tych osób poczuciu
bezpieczeństwa i bycia
„silniejszymi", „lepszymi", „mądrzejszym". Osoby takie zwykle
przejawiają niedojrzałe formy funkcjonowania seksualnego z powodu
niedorozwoju
zespołu edypalnego. Nazwą tą obejmuje się przewagę emocji pozytywnych w
stosunku do rodzica płci odmiennej, a negatywnych do rodzica tej samej
płci.
U pacjentów z zaburzeniami z pogranicza nerwicy i psychozy przeważa
chęć
złączenia się z obiektem w jedną osobę nad chęcią kochania go. Drugi
człowiek,
de facto nie jest traktowany podmiotowo, lecz czysto
instrumentalnie,
jako obiekt, który ma w sposób cudowny, magiczny uzupełnić ich własne
deficyty
oraz bezwarunkowo zaspokoić wszelkie potrzeby, a nawet niekomunikowane
oczekiwania. Dlatego nawiązując bliższe relacje, wyraźnie i
zdecydowanie
preferują jednostki o ponadprzeciętnych zdolnościach i umiejętnościach,
w
sposób autonomiczny wybijające się z otoczenia, aby dzięki nim (ich
kosztem)
dowartościować samych siebie. Często stosowana przez nich (zwykle
nieświadomie)
idealizacja, nie jest wtenczas tak bardzo konieczna i nie
wymaga aż tak
wielkiego nakładu sił i energii, jak w przypadku osób pozbawionych
takich
przymiotów, które to osoby zazwyczaj wykorzystują do bardziej doraźnych
celów
lub w sytuacjach braku bezpośredniej dostępności tych najbardziej
pożądanych. W
tym ostatnim wypadku, zadawalają się odpowiednio wyidealizowanymi
obiektami
zastępczymi, często nieświadomie zmanipulowanymi i poddanymi
ich silnej
kontroli, na co najczęściej pozwala im pewna przewaga
intelektualna nad
nimi. Z tej przyczyny, nierzadko jej ofiarami padają
jednostki
niedojrzałe, a w szczególności nieletnie dzieci. Silne mechanizmy
projekcji
pozwalają im wówczas czasowo zaspokoić ich różnorakie potrzeby, przede
wszystkim emocjonalne, wynikające z silnie zaburzonej osobowości.
Znaczne zdepersonalizowanie relacji z drugim człowiekiem sprawia, iż
nie ma u
nich większego rozróżnienia, czy nawiązana więź ma charakter erotyczny
(seksualny),
przyjacielski czy nawet rodzicielski. Tendencje symbiotyczne bowiem,
skłonność
do regresji (w tym również do poziomu psychotycznego), a zarazem
brak wglądu w przeżywane emocje oraz umiejętności ich
prawidłowego
rozpoznawania, powodują, iż z jednej strony – osoby te poważnie
infantylizują
zachowania seksualne, z drugiej zaś – bardzo często seksualizują innego
rodzaju
relacje, nie wyłączając rodzicielskich. Stąd dosyć
często u
zaburzonych w ten sposób kobiet, notuje się przypadki molestowania
seksualnego nieletnich,
a także związki kazirodcze. Tego rodzaju patologiczne zachowania
pacjentek
wynikają bowiem, z ich znacznej niezdolności rozróźnienia (na poziomie
podświadomym) poszczególnych obiektów wewnętrznych (zaburzenia
tożsamości),
które przy głębszej regresji (psychozie) ulegają dalszej fragmentacji,
a ich
granice niemal zupełnie zacierają się, co dodatkowo sprzyja ich
wzajemnemu
wymieszaniu. To zaś tłumaczy, dlaczego w skrajnych przypadkach obiektem
ich
zaspokojenia seksualnego może stać się małe dziecko, nie
wspominając o
kilkunastoletnim chłopcu, czy nawet kontaktach homoseksualnych.
Wyjaśnia też
przyczynę – nie tak rzadkiego w przypadku tego rodzaju zaburzeń –
promiskuityzmu i wszelkich ekscesów seksualnych, a także brak poczucia
winy z
powodu takich zachowań oraz autentycznej żałoby po utracie
dotychczasowego
partnera. Ten ostatni wszak, nie jest traktowany, jako odrębna, czująca
i
myśląca istota ludzka, lecz jako część ich samych, której zawsze można
się
pozbyć, o ile w ich mniemaniu stanie się już nieprzydatna,
bądź zostanie
zastąpiona przez inny, gratyfikujący ich aktualne potrzeby obiekt.
Inną formą szukania połączenia z obiektem u osób z opisywaną jednostką
chorobową jest – występujące w różnych formach – działanie na szkodę
własnej
osoby (masochistyczne). Nieświadomym podtekstem takiego
działania zawsze
jest wiara, że obiekty z otoczenia, połączone w jedno z własnym ,ja"
pacjenta, w sposób magiczny mają za zadanie chronić go przed skutkami
działań
autodestrukcyjnych. Osoby takie wierzą (nieświadomie), że otoczenie w
sposób
jasnowidzący będzie przewidywać ich działanie na własną szkodę, że
zapobiegnie
im, wykona działanie chroniące pacjenta i pozwoli uniknąć mu
niebezpiecznego
dla niego acting out.
Zaburzone w ten sposób osoby często odrzucają miłość, ponieważ czują
się do
niej zmuszone, a jednocześnie – paradoksalnie – sądzą, że
obiekt zmusi ich
do jej przyjęcia. Czynią to wszystko z wielkim uporem, bo oczekują, iż
obiekt
ma magiczną moc i przezwycięży opór. Gdy okaże się, że obiekt jednak
nie jest
jasnowidzem i nie posiada magicznej mocy, pacjenci nie przyjmują tego
do
wiadomości. Przeżywają wówczas dużą wrogość spowodowaną wiarą w to, że
obiekt nie jest omnipotentny, ponieważ ich nie kocha.
Wywołuje to u nich
wybuchy złości i wściekłości oraz uruchamia działania autodestrukcyjne.
Ponieważ według osób zaburzonych miłość polega na połączeniu własnego
„ja"
z obiektem, uważają oni, że powinna być ona absolutna, bezwarunkowa,
pozwalająca im w tej relacji na zachowanie bierności. Pasywna pozycja w
związkach emocjonalnych jest jakby przedłużeniem odruchu chwytnego u
noworodków. Taki „odruch chwytny" wobec otoczenia pozostaje do końca
życia. Bierność jest jednocześnie swoistą zemstą za to, że pacjent nie
był
wystarczająco kochany. W przeżyciu połączenia z obiektem w jedno (dual
unity)
omnipotencja współwystępuje z impotencją. Jeśli obiekt jest
omnipotentny
(idealizacja), to pacjent jest impotentny, doświadcza poczucia
„gorszości". Gdy pacjent jest najlepszy (poczucie wielkościowe), to
obiekt
jest dewaluowany, traktowany jako gorszy (impotentny). Rozszczepienie
na
„gorsze" i „lepsze" części występuje podczas wychodzenia z fazy
symbiotycznego połączenia i wchodzenia w początki fazy separacji. Przy
przeżyciu pełnej symbiozy z obiektem pojawia się poczucie utraty
własnych
granic lub odczucie, że pacjent i obiekt są identyczni. Nota bene,
często
stosowany przez osoby z takimi zaburzeniami mechanizm idealizacji,
dotyczy w
gruncie rzeczy zaprzeczenia własnej wrogości i destruktywności
(wywodzących się
z oralnego sadyzmu) i miał pierwotnie (podobnie
jak rozszczepianie obiektu
na dobry i zły) umożliwić fuzję z matką, później zaś z innymi osobami,
a
dalekim echem tej fuzji, tej jedności, są wszelkiego rodzaju doznania
transcendentalne, mistyczne, mesjanistyczne, pojawiające się w
psychozie.
Doświadczenie szacunku do siebie i poczucia własnej wartości jest
wynikiem
dobrego wsparcia emocjonalnego w najwcześniejszych fazach życia
jednostki
(pierwszy i drugi rok życia). Ego mające w dzieciństwie oparcie, staje
się silne,
a ego opuszczone – słabe. Poczucie własnej wartości, szacunku do
siebie,
zaufania, bezpieczeństwa jest wprost proporcjonalne do doświadczania
opieki,
oparcia i poczucia bycia kochanym we wczesnych fazach życia
jednostki. Bowiem ich brak, poważnie zaburza dziecko, często
pozbawiając
je takiego poczucia w życiu dorosłym, kiedy to wszelkie ootrzymywane w
tym
zakresie gratyfikacje, prędzej czy później, okazują się
niewystarczające.
I tutaj dotykamy bardzo poważnego obszaru, a mianowicie jak wygląda
świat
dziecka i co się z nim dzieje w momencie, kiedy opuszcza ono łono matki
i w
sposób somatyczny rozrywa dotychczasową, faktyczną dual unity
(tę
jedność fizyczną z ciałem matki), poprzez rozłączenie czterech układów:
trawiennego, pokarmowego, oddechowego i krwionośnego? Według
analityków, a
także współczesnych badaczy rozwojowych jest to czas, w którym dziecko
pozostaje w stanie, który jest bardzo różnie konceptualizowany: albo
jako stan
pierwotnego narcyzmu, albo stan symbiozy. Jest to stan, w którym
dziecko jest
oddzielone od świata barierą podniecenia. Cała dyskusja biegnie w tym
kierunku,
czy dziecko rozpoczynając swoją samodzielną egzystencję poza ciałem
matki
uruchamia pewne wrodzone mozliwości kognitywne, czy psychika dziecka i
podstawowe procesy, które się w dziecku dzieją, dokonują się jedynie w
interakcji z rodzicami, a psychika konstytuje się tylko w
odpowiedzi na
gratyfikacje lub frustracje jego potrzeb?
Większość badaczy uważa, że dziecko wprawdzie przychodzi z pewnymi
kategoriami
poznawczymi na świat, ale uspołecznia się i poznaje otaczającą go
rzeczywistość
przede wszystkim poprzez interakcje z rodzicami, pierwszymi opiekunami.
Wydobywając się z pierwotnego narcyzmu w pierwszej kolejności wyodręnia
swą
psychiczność od cielesności – pierwszy krok ku samoświadomości. Dziecko
zaczyna
postrzegać, że ta dotychczasowa dual unity, ta
jedność z matką, już nie
tylko fizyczna, ale i psychiczna zaczyna znikać i zaczyna się pojawiać
druga
osoba. Dziecko zaczyna się upodmiotawiać, tworzy ego. Podmiot jest
pojęciem
werbalnym – tworzy się wtedy, kiedy tworzą się słowa.
Podmiot jest
samoświadomością, która jest skategoryzowana w różnych pojęciach,
podczas gdy
ego jest czymś co jest prewerbalne – częściowo werbalne, częściowo
niewerbalne.
W związku z powyższym, istnieje stałe napięcie pomiędzy tym, jaki ja
jestem, a
pomiędzy moją podmiotowością, czyli pomiędzy moim faktycznym sposobem
przeżywania, myślenia i istnienia; pomiędzy moją egzystencją
a moją
społeczną formą egzystencji, jaką jest wyartykułowany podmiot. Kiedy
opisuję
swoje emocje, dokonuję introspekcji, to się upodmiotawiam
stosując
kategorie wzięte z myślenia, a myślenie jest oparte o symbole
społeczne, a więc
ujmuję ego w kategoriach abstrakcyjnych, językowych, podczas gdy ego to
nie
jest język – ego to język i jeszcze coś. Dlatego pomiędzy ego, które
jest
pojęciem szerszym, a podmiotem istnieje rozbieżność i pewien konflikt.
A zatem, w rozwoju dziecka przychodzi moment, kiedy zaczyna wydobywać
swój
własny, pierwotny obiekt, że przestaje być w sytuacji bycia tylko razem
we
dwoje z matką, w dual unity (nazywanej
też „psychozą we
dwoje”), a zaczyna się wyodrębniać. I wtedy powstaje dylemat, czy
związać się z
tym nowym obiektem (samym sobą), czy nie? – pewnego rodzaju
decyzja
samoakceptacji. Duża, silna, intensywna gra emocjonalna matki z
dzieckiem jest
czynnikiem ułatwiającym tę demarkację, wyodrębnianie z tej jedności.
Czym matka
więcej mówi do dziecka, śmieje się, przebywa z nim,
im bardziej
dziecko ją czuje, tym bardziej sprzyjające warunki do
rozdziału na moje –
nie moje, na ja – nie ja. Im bardziej dziecko jest samotne, a matka
intruzyjna
i pozbawiona empatii, tym lepsze warunki by dziecko rozwijało w tej
samotności
nierzeczywisty, omnipotentny obraz dobrej matki, z którym pragnie być
związane,
bezgranicznie połączone. Granica ego zaś, która tworzy się tylko
poprzez
intensywną interakcję, jest kwestią kluczową dla schizofrenicznej
psychozy.
Albowiem ta ostatnia polega na psychicznym wycofaniu się osoby dorosłej
do
ontologicznego stadium, kiedy wspomniana granica jeszcze zupełnie nie
istniała,
do owej dual unity z matką. W literaturze
przedmiotu istnieją nawet
obrazowe porównania z powrotem do macierzystego łona, dokąd psychotyk
ucieka
również w stresie, aby uniknąć odpowiedzialności i nie musieć cierpieć
z
powodu otaczającej go rzeczywistości, a czego najbardziej
skrajnymi,
spektakularnymi przejawami są zachowania autystyczne i katatoniczne.
Jeżeli do pschozy doprowadziła osobę zaburzoną frustracja, to z faktem
tym
wiąże się wytworzenie w jej psychice – podobnie jak u dziecka na
wczesnym
etapie rozwoju – obrazu obiektu wewnętrznego jako zagrażającego i
agresywnego, nazywanego też złym obiektem (złą matką), od
którego nie
płynie wsparcie, ale groźba. W wyniku utraty granic między światem
zewnętrznym a
wewnętrznym, kiedy to pragnienia stają się realnością, obiekt taki
opuszcza
intrapsychiczną przestrzeń chorego i wchodzi w przestrzeń
interpersonalną,
tworzy tym samym prześladowcę – urojenia prześladowcze. Bowiem świat
wewnętrzny
psychotyka, to nie tylko dobre obiekty, ale również złe (całkowite i
częściowe). Im ich jest więcej i bardziej są groźne, tym
bardziej świat
zewnętrzny jawi się jako zagrażający i niebezpieczny, ponieważ stanowi
on
jedynie odzwierciedlenie relacji jego obiektów wewnętrznych.
Stan pierwotnej jedności z matką jest dla psychotyków i osób z
pogranicza
psychozy – na poziomie nieświadomych fantazji – przedmiotem
nieustającej
tęsknoty, towarzyszącej im przez całe życie, a którą bezskutecznie
usiłują
zaspokoić we wszystkich późniejszych bliskich związkach (zwłaszcza
miłosnych), budując je w oparciu o ten właśnie pierwotny
wzorzec. Ich
tęsknota za tym pierwotnym stanem wynika także z faktu, iż tylko
prawidłowe
wyłonienie z dual unity może dać fundament pod
pełną samoświadomość , a
następnie dojrzałą tożsamość. Stąd też, obok wyraźnych skłonności
symbiotycznych, u osób tych obecne są
jednocześnie tendencje
separacyjne i permanentne wysiłki indywiduacyjne, które nie tyle
zmierzają do
aktualizacji "ja", co do pierwotnej inicjacji. Niestety jest to
zazwyczaj błędne koło patologicznych mechanizmów, przez co podejmowane
starania
zwykle skazane są na niepowodzenie.
Owe pierwotne tęsknoty i pragnienia zaburzonych w ten sposób
osób, często
znajdują wyraz w wielu aspektach ich życia, albowiem
nieświadomie
ulegają one przemieszczeniu (zakamuflowaniu), a wówczas przejawiają się
w
różnych, zupełnie niepozornych skłonnościach tych osób, w ich
rozmaitych
zainteresowaniach, preferencjach, fantazmatach, twórczości
artystycznej,
czy aktywności zawodowej. Każdy z tych obszarów stanowi więc
rodzaj niszy,
w której mogą oni (z różnym powodzeniem) zaspokoić swoje pierwotne
pragnienia i
fantazje. Tym niemniej, część z nich otwiera zarazem drogę do wielu
potencjalnie
patologicznych zachowań, zwłaszcza w razie ewentualnej
dekompensacji tych
osób, która dodatkowo (znacząco) upośledza ich – i tak już
nieprawidłowy –
kontakt z rzeczywistością.