Coś się kończy. Coś się zaczyna. Coś trwa... (2)

 


Podstawa prawna

Lektura prokuratorskiego wniosku o warunkowe umorzenie postępowania karnego wobec oskarżonych Sabiny J. i Magdaleny H., a w szczególności treść konkluzji jego uzasadnienia (zasadniczo pozbawionej bezpośrednich, merytorycznych odniesień do okoliczności sprawy), nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, iż de facto stanowi ona tylko nieznaczną parafrazę art. 66 § 1 kk, który brzmi: Sąd może warunkowo umorzyć postępowanie karne, jeżeli wina i społeczna szkodliwość czynu nie są znaczne, okoliczności jego popełnienia nie budzą wątpliwości, a postawa sprawcy nie karanego za przestępstwo umyślne, jego właściwości i warunki osobiste oraz dotychczasowy sposób życia uzasadniają przypuszczenie, że pomimo umorzenia postępowania będzie przestrzegał porządku prawnego, w szczególności nie popełni przestępstwa.

 

Gołosłowna kalka

Rzecz jasna, że to właśnie ten przepis reguluje przesłanki warunkowego umorzenia postępowania karnego, które nota bene muszą być spełnione łącznie, aby Sąd mógł wobec oskarżonego zastosować ów środek probacyjny, poddając sprawcę przestępstwa próbie. Tym niemniej, opierające się na nim uzasadnienie wniosku bądź orzeczenia nie może sprowadzać się jedynie do ogólnego odwołania do jego treści, sugerując w ten sposób spełnienie przez oskarżonych wszystkich koniecznych warunków. W przypadku prokuratorskiego wniosku powinno ono – choćby w stopniu minimalnym – zawierać rzeczową argumentację, wypływającą z konkretnych dowodów, okoliczności sprawy, które potwierdzałaby zaistnienie każdej z obligatoryjnych przesłanek, nie zaś poprzestawać tylko na wybiórczych, tudzież bardzo ogólnych i niczym nie popartych, wręcz lakonicznych stwierdzeniach, jak to ma miejsce we wniosku złożonym przez oskarżyciela publicznego w niniejszej sprawie.


Znów ten cholerny Kodeks!  ;)

Trzeba w tym miejscu wyraźnie podkreślić, iż niektóre z przesłanek przywołanego wyżej przepisu posiadają dodatkowe regulacje w Kodeksie karnym, pozwalające na dokonanie względnie precyzyjnych ustaleń w kwestii ich wystąpienia w danym postępowaniu, a przez to uniknięcie w tym zakresie całkowitej dowolności. Stąd też oceniając np. stopień społecznej szkodliwości czynu, jak tego wymaga art. 66 § 1 kk, konieczne jest kierowanie się w tym względzie zapisem w art. 115 § 2 kk, który stanowi: Przy ocenie stopnia społecznej szkodliwości czynu sąd bierze pod uwagę rodzaj i charakter naruszonego dobra, rozmiary wyrządzonej lub grożącej szkody, sposób i okoliczności popełnienia czynu, wagę naruszonych przez sprawcę obowiązków, jak również postać zamiaru, motywację sprawcy, rodzaj naruszonych reguł ostrożności i stopień ich naruszenia.


Bez wątpienia, Prokurator Rejonowy w Brzesku oceniając stopień społecznej szkodliwości przestępstw popełnionych przez Sabinę J. i Magdalenę H. jako nieznaczny, uczynił to w sposób całkowicie dowolny (a tym samym nieuprawniony i błędny), nie zaś z punktu widzenia art. 115 § 2 kk, do czego wszak był zobligowany. Analizując bowiem wymienione tam elementy wartościujące ową szkodliwość, w istocie dochodzi się do zupełnie odmiennych ocen i wniosków, analogicznych do tych, które zostały już poczynione w toku powyższych rozważań....

 

Naruszone dobra

I tak, jeżeli chodzi o rodzaj i charakter naruszonego dobra, to oskarżone: Sabina J. i Magdalena H. naruszyły, przede wszystkim, dobro jakim jest prawidłowe funkcjonowanie Wymiaru Sprawiedliwości. Ponadto, ich zachowanie miało też skutki w zakresie dóbr osobistych – dobrego imienia Sławomira K., którego, fałszywie oskarżając i składając niezgodne z prawdą zeznania, a nawet preparując dowody, oskarżone z premedytacją pomówiły o wieloletnie znęcanie się nad żoną i dziećmi oraz inne naganne zachowania budzące społeczną dezaprobatę, nie tylko przed organami ścigania, lecz również w lokalnym środowisku.

 

Rozmiar szkody

Jeśli idzie o rozmiary wyrządzonej szkody, oskarżone swoim zachowaniem spowodowały wytężoną pracę organów ścigania: Policji, Prokuratury, które na skutek złożonych zawiadomień prowadziły śledztwo. To ostatnie zaś, bynajmniej nie zakończyło się na odebraniu i ocenie relacji rzekomej ofiary i domniemanego sprawcy, lecz toczyło się przez kilka lat, rodząc konieczność  weryfikacji „rewelacji” głoszonych przez Sabinę J. i jej świadków (przyjaciółkę Magdalenę H. i najbliższych krewnych) w drodze kilku opinii biegłych oraz przesłuchań wielu osób.

 

Gra na nosie

Swoim zawiadomieniem i fałszywymi zeznaniami oskarżone sprokurowały pracochłonne i czasochłonne (wieloletnie), a zatem i kosztowane postępowanie karne, wyrządzając w ten sposób oczywistą szkodę organom ścigania, których rolą nie powinno być przecież wykonywanie niepotrzebnych czynności w celu weryfikacji informacji o niepopełnionych przestępstwach. Wszak zaangażowani wówczas w sprawę funkcjonariusze państwowi mogli w tym czasie zajmować się innymi postępowaniami, nie marnując czasu i sił na weryfikację wspomnianych „rewelacji”.  Łatwo sobie wyobrazić, jak funkcjonowałby Wymiar Sprawiedliwości, gdyby tak każdy – dla własnej korzyści lub chcąc zaszkodzić drugiej osobie – angażował w swoje rozgrywki organy państwowe.

 

Nie bez znaczenia jest również to, że przestępcze działania oskarżonych w niniejszej sprawie były obecne nie w jednym, a w kilku różnych, równoległych postępowaniach sądowych, zarówno karnych, jak i cywilnych, z których najdłuższe trwało nieprzerwanie aż cztery lata.

 

Wymiar osobisty

Działania oskarżonych wyrządziły także szkodę pomówionemu Sławomirowi K., któremu nie dość, że pierwotnie postawiono zarzuty m.in. znęcania się, to jeszcze sądzono go przez kilka lat i mimo niewinności, trzykrotnie skazywano w pierwszej instancji, nie licząc sprawy o nękanie.

 

Wiadomość o jego rzekomym znęcaniu się została też rozgłoszona przez oskarżoną Sabinę J. i jej świadków wśród lokalnej społeczności rodząc w niektórych, mniej poinformowanych kręgach, niezasadne jak się okazało, przekonanie o dopuszczeniu się przez Sławomira K. poważnego i budzącego jednoznacznie negatywne w społeczeństwie oceny przestępstwa – bo takim jest przecież znęcanie się, w szczególności znęcanie się nad kobietą (a tym bardziej kobietą w ciąży –  co oskarżona ośmielała się podnosić) i dzieckiem –  którego to przekonania w świadomości społecznej, jak wykazuje praktyka, do końca nie zmieni nawet prawomocny wyrok uniewinniający, zwłaszcza wobec wciąż praktykowanej przez Sabinę J. i jej świadków manipulacji i dezinformacji, na które wskazują nawet ostatnie depozycje, składane już w przedmiotowej sprawie.

 

Nie można także zapominać o tym, iż wszczęte wówczas postępowanie karne o rzekome znęcanie się miało niebagatelny wpływ na toczące się równolegle inne procesy sądowe, w tym także cywilne, rzutując na zapadające tam rozstrzygnięcia, jeśli nie wprost, to przynajmniej pośrednio, tak czy inaczej stwarzając niekorzystną aurę wokół fałszywie oskarżonego.

 

Sposób na funkcjonariuszy

Z kolei, jeśli chodzi o sposób popełnienia zarzucanych Sabinie J. i Magdalenie H. czynów, podnieść należy, iż oskarżone z premedytacją, począwszy od przesłuchań przez funkcjonariuszy Policji, poprzez zeznania pierwszej z nich w Prokuraturze, a kończąc na kilkukrotnym składaniu przez nie depozycji przed Sądami (w różnych sprawach i w obu instancjach), nagminnie próbowały z uporem (nierzadko skutecznie), wbrew znanym im faktom, manipulować innymi osobami (czyniąc to również w niniejszym postępowaniu), mając świadomość uruchomienia w ten sposób „machiny” Wymiaru Sprawiedliwości i wynikających stąd konsekwencji dla Sławomira K.

 

W niejednym kręgu

Oskarżone nie ograniczyły się też do jednorazowego pomówienia tego ostatniego w zamkniętym kręgu osób, lecz wielokrotnie lansowały swoje kłamstwa (i niewzruszenie czynią to nadal), nie zważając na konsekwencje. Świadczy to o wysokim natężeniu ich złej woli i wskazuje na znaczną demoralizację, również w kontekście łatwości z jaką oskarżone, działając w zmowie, podejmowały (i wciąż podejmują) kolejne kroki i decyzje (łącznie z preparowaniem fałszywych dowodów), wprowadzając w błąd nie tylko przesłuchujące je osoby, ale również swoich krewnych (w tym nieletnie dzieci), znajomych i postronnych obserwatorów z różnych środowisk, usiłując w ten sposób kształtować tzw. opinię publiczną, a jednocześnie zaciekle zwalczając wszelkie formy przeciwstawienia się temu procederowi przez demaskującego ich Sławomira K.

(Z pisma procesowego pokrzywdzonego Sławomira K., 28.04.2014 r.)