URYWKI Z... ROZRYWKI |
Infantylność,
ekscentryczność oraz powierzchowne przystosowanie społeczne powódki,
będące niewątpliwie rezultatem jej schizoidalnego charakteru oraz
związanych z nim zaburzeń myślenia, emocji i zachowania, nie wpływały
do 2008 r. w jakiś szczególnie negatywny lub uciążliwy sposób na jej
funkcjonowanie rodzinne, a przynajmniej nie miało to wyraźnie
szkodliwych, zewnętrznych przejawów. Nawiązanie przez powódkę intymnej
relacji z Piotrem T. wyzwoliło u niej proces chorobowy, który
doprowadził do degradacji jej osobowości oraz patologicznych zachowań,
zarówno w aspekcie rodzinnym, jak i społecznym. Utrzymywanie w tych okolicznościach przez biegłych stanowiska, iż zachowanie powódki od 2008 r. jest jedynie rezultatem jej - nota bene niewątpliwej - niedojrzałości psychicznej (emocjonalnej) stanowi próbę spłycenia dużo głębszego problemu, który jest, przynajmniej częściowo, przez nich ukrywany. Gdyby biegła psycholog zupełnie nie była świadoma skali problemu, a jedynie bagatelizowała tę kwestię, wówczas nie usiłowałaby przysłaniać pełnych wyników przeprowadzonego testu, a wobec demaskujących ją zarzutów pozwanego, nie próbowałaby w tak karkołomny sposób wypierać się zastosowanych przez siebie metod ich interpretacji (kod wysokopunktowy 34/43), co bezsprzecznie czyni przed Sądem. Stąd musi zdawać sobie sprawę, jaka interpretacja łączy się ze wspomnianym kodem: upośledzenie kontroli emocji mogące powodować najbardziej nieobliczalne zachowania - nadmierna kontrola z epizodami zachowań gwałtownych i brutalnych, napadami niekontrolowanej agresji i przemocy, brak wglądu w przyczyny i konsekwencje własnych działań; najczęstsze rozpoznanie - osobowość niestabilna emocjonalnie. Jak w takich okolicznościach można nie dostrzegać przeciwwskazań, aby powierzyć mojej żonie bezpośrednią, samodzielną opiekę nad małoletnimi dziećmi? Łącząc powyższą charakterystykę z zaniechaną(?) przez psycholog analizą dwóch najniższych skal powódki, tj. 5 i 7, których interpretacja zbiega się z rozpoznaniem braku integracji jej osobowości w zakresie potrzeby zależności i autonomii, otrzymujemy sedno zaburzeń schizofrenicznych typu borderline. Te ostatnie zaś, mają stuprocentową korelację z badanymi, a powszechnie mało znanymi, przypadkami molestowania seksualnego nieletnich przez kobiety, w tym związków kazirodczych. (Z pisma
procesowego pozwanego
- 07.12.2010 r.) >>> |
------------------------------------------------------------------------------------------------------------ |
Specyfika zaburzeń
psychicznych mojej żony (schizofrenia borderline) polega m.in. na braku
umiejętności prawidłowej internalizacji wszelkich zewnętrznych bodźców
(wartości, sądów, ocen), niemożności właściwego ich zintegrowania
wewnątrz własnej psychiki, co wprost wynika z nieprawidłowej struktury
ego, która z kolei jest owocem jej wczesnodziecięcej fiksacji
rozwojowej. Tego typu defekt powoduje, że osoba taka ma znikome
poczucie własnej odrębności psychicznej. Jej funkcjonowanie sprowadza
się do przejmowania (w części lub rzadziej w całości) tożsamości innych
ludzi (tzw. dyfuzja tożsamości), przede wszystkim tych wysoko
cenionych, a w sytuacji dużego zbliżenia psychicznego – tworzenia z
nimi związków symbiotycznych. W świetle wniesionych do akt dowodów (np.
kserokopie rękopisów pokrzywdzonej do męża) tego typu sytuacja jest
wyraźnie czytelna. Żona wiążąc się ze mną, w znacznym stopniu przejęła
moją osobowość, identyfikując się z moim systemem wartości – stąd
wskazywana przeze mnie częsta jednomyślność małżonków i wysoka ocena
moralna żony. Trzeba przy tym zaznaczyć, iż zjawisko to nie jest
analogiczne do normalnego przejmowania od bliskiej osoby jej sposobu
myślenia, gdyż w takich sytuacjach procesy psychiczne zachodzą w inny
sposób i dochodzi do internalizacji wartości, poglądów itp., co w
przypadku wspomnianego defektu ego nie następuje. Tutaj, z uwagi na
brak integracji, jeden system wartości w określonych okolicznościach
może zostać łatwo zastąpiony zupełnie innym, na podobnych zasadach.
Istotne jest również to, iż w takim patologicznym układzie, osoba symbiotyczna nieustannie psychicznie oscyluje między symbiozą a separacją, co wynika z dwóch sprzecznych tendencji. Pierwszej – chęci “zlania się, stopienia” z drugą osobą, celem zapewnienia sobie opieki, wsparcia i bezpieczeństwa, i drugiej – lęku przed “zlaniem się, stopieniem”, wynikającego z obawy utraty własnego szczątkowego “ja”, namiastki własnej tożsamości. Stąd osoby takie bardzo często podkreślają, że “chcą być sobą”, jednocześnie nie bardzo wiedząc kim w rzeczywistości są i kim chciałyby być. Nawiasem mówiąc, jest to cecha znamienna wszystkich schizofreników, którzy w ostrych stanach psychotycznych zupełnie tracą umiejętność różnicowania własnej osoby od otoczenia. Paradoksalnie, pragnienie “zlania się, stopienia” w jedno z drugą osobą (tak postrzegają miłość) łączy się ze strachem przed “wchłonięciem” przez drugą osobę i utratą własnego “ja”, własnej autonomii i wolności, co powoduje ich dystansowanie się od “kochanej” osoby, które przejawia się w specyficznym chłodzie, oziębłości, braku umiejętności okazywania uczuć. Stąd ich wrażliwość, chociaż bardzo duża, jest niestety bierna. Dla osób ze wspomnianym defektem ego charakterystyczne jest także to, iż postrzegają wszystko w rozszczepiony, dychotomiczny sposób i nie potrafią zintegrować sprzecznych uczuć i sądów. Skutkuje to tym, iż żyją w nieustannym, często skrywanym napięciu, a byle drobnostka wyprowadza ich ze względnej równowagi i sprawia, że zaczynają postrzegać wszystko inaczej. Takie właśnie uwarunkowania psychiczne pokrzywdzonej powodują, iż jej odbiór rzeczywistości i relacji międzyludzkich był i jest ewidentnie wypaczony, co miało niewątpliwy wpływ na przebieg pożycia małżeńskiego i obecny jego ogląd. Wiele stawianych mi przez żonę zarzutów wprost wynika z racji jej defektu psychicznego, o czym już wielokrotnie wspominałem. Zasygnalizowany powyżej problem psychiczny pokrzywdzonej ma też ścisły i bezpośredni związek z kwestią jej zaangażowania z niepełnoletnim uczniem. Z chwilą uzyskania dowodów w postaci kasowanej przez nią korespondencji z Piotrem T., jasne stało się podłoże tej relacji. Już wtedy podnosiłem, iż nie można jej traktować w charakterze zwykłego romansu – który w tych okolicznościach i tak wydawał się absurdalny. Zwracałem wówczas uwagę na aspekt psychopatologiczny tej zaszłości i zdanie to podtrzymuję nadal. Moja żona nawiązując relację przyjacielską ze swoim uczniem, który z różnych względów jej imponował, zaczęła w pewnym momencie nieświadomie przejmować jego osobowość (podobnie jak kiedyś moją), a nawet kontrolę nad nim (ułatwiał jej to jego młody wiek). Fakt ten pociągnął za sobą kolejne procesy psychiczne w jej nieprawidłowej strukturze ego, powodując różne sprzężenia zwrotne, co ją dodatkowo zaburzyło, bowiem znajdowała się w zupełnie innych okolicznościach, niż kilkanaście lat wcześniej, mając obecnie męża i dzieci. Brak umiejętności poradzenia sobie z całą gamą narastających konfliktów wewnętrznych prowadził ją nieuchronnie ku psychozie w obrazie klinicznym schizofrenii paranoidalnej. Pokrzywdzona wprawdzie w 2008 r. nie utraciła całkowitego kontaktu z rzeczywistością, ale z pewnością zaczęła żyć w dwóch światach: realnym i psychotycznym (tzw. podwójna orientacja). Dowodem zasygnalizowanego powyżej, jak i we wcześniejszych pismach do Sądu, procesu jest odzyskana korespondencja elektroniczna mojej żony do Piotra T. i Magdaleny H. oraz częściowo materiały ostatnio wniesione przez pokrzywdzoną do akt postępowania. Poruszane wyżej kwestie ściśle wiążą się ze wspominaną już we wcześniejszych pismach procesowych, tzw. idealizacją obiektu znaczącego (partnera) będącą jednym z kluczowych znamion zaburzenia mojej żony. Stanowi ona element sine qua non do wchodzenia w relacje symbiotyczne osób nim dotkniętych. Taka relacja zaś, wynika z permanentnego niezaspokojenia podstawowej, nieuświadomionej potrzeby takich osób, tj. psychicznego połączenia się i zlania w jedną osobę z doskonałą, nie frustrującą, w pełni rozumiejącą oraz bezwarunkowo kochającą i akceptującą matką, której wewnętrznie nieustannie poszukują w bliskich relacjach z innymi ludźmi, niejako odtwarzając ten pierwotny wzorzec. Potrzeba ta zastępuje u nich naturalną, zdrową i dojrzałą formę miłości, i musi być zaspokajana w ściśle określony, nierzeczywisty sposób. Głęboka frustracja tej potrzeby nierzadko prowadzi do psychozy. W ujęciu psychoanalitycznym jest to istota zaburzeń z kręgu schizofrenicznego – schizofrenia, schizotypia, borderline. Osoby z tym zaburzeniem, tak jak pokrzywdzona, nieświadomie przenoszą obraz akceptującej matki na osoby idealizowane, zaś wzorzec matki złej i frustrującej na obiekty dewaluowane, co obecnie żona czyni wobec mojej osoby. Jestem pewien, że fiksacja powódki odegrała zasadniczą rolę w jej kontaktach z uczniem Piotrem T. Ujawniona przeze mnie relacja mojej żony z nieletnim, ma pełną analogię do tzw. relacji przeniesieniowej pacjentów z zaburzeniami typu borderline a terapeutą (psychoanalitykiem), podczas ich psychoterapii. Różnica polega jedynie na tym, iż doświadczony psychoterapeuta jest świadom reakcji przeniesieniowej pacjentki (75% osób z tym zaburzeniem to kobiety) i nie dopuszcza do jej niekontrolowanej regresji, interpretując jej przeżywane uczucia, co ma wartość terapeutyczną. Niestety w tym przypadku, cały proces odbył się w sposób niekontrolowany, co m.in. doprowadziło do psychozy pokrzywdzonej. |
------------------------------------------------------------------------------------------------------------ |
Potrafię poczuwać się do
odpowiedzialności za popełnione błędy, jeśli faktycznie je popełniłem,
a nie są to tylko pomówienia i oszczerstwa, jak to ma miejsce w
przypadku większości padających pod moim adresem oskarżeń. Wyznawane
zasady i wartości nie pozwalają mi na niesłuszne i bezpodstawne
oskarżanie innych osób. Jeśli więc padają z mojej strony zarzuty -
zazwyczaj są wystarczająco uzasadnione. Obecny stan małżeństwa stron ma
bezpośredni i wyłączny związek z wejściem powódki w patologiczną
relację z Piotrem T., która wynikła z jej uwarunkowań
psychicznych.(...) Być może sytuacja rodzinna stron nie uległaby takiej
komplikacji, gdyby na problemy psychiczne mojej żony i towarzyszące im
okoliczności, nie nałożyła się niedojrzałość i patologia zachowania
innych osób, w tym przyjaciółki i krewnych żony. Gdyby we wrześniu 2008
r. znalazła się w bezpośrednim otoczeniu mojej żony, chociaż jedna
dojrzała i trzeźwo myśląca osoba, potrafiąca obiektywnie i z
odpowiednim dystansem spojrzeć na sytuację i przekazywane przez powódkę
informacje - z pewnością nie doszłoby do takiej eskalacji konfliktu, a
być może i małżeństwo udałoby się uratować. Niestety takiej osoby u
boku żony zabrakło, a wobec mojego sprzeciwu rozwiązania małżeństwa
podjęto liczne kroki, aby mnie zniszczyć. Ubolewam, iż istotną rolę
odgrywają w tym procederze również biegli sporządzający kolejne
ekspertyzy psychologiczno-psychiatryczne...
(Z pisma
procesowego pozwanego
- 23.10.2010 r.) >>>
|